Nieoficjalnie szacuje się, że w Polsce jest nawet 700 tysięcy osób wykonujących zarobkowo prace związane z czyszczeniem powierzchni. Chodzi oczywiście o wszystkie osoby zatrudnione w każdej przewidzianej prawem formie w firmach sprzątających na terenie całego kraju. To naprawdę znacząca liczba!
Szczególnie znacząca, jeśli weźmie się pod uwagę, że populacja naszego kraju liczy 38 milionów ludzi. Na pewno część z nich to osoby, które główny swój dochód generują gdzie indziej, a sprzątanie jest dla nich jedynie formą dorabiania w niepełnym wymiarze czasu pracy. Ale i takich osób jest bardzo dużo. Tak czy inaczej, liczba ta budzi respekt.
Czy ktoś nas uczył sprzątać?
Podczas wykonywania czynności związanych z usuwaniem zabrudzeń używa się rozmaitych narzędzi oraz środków chemicznych, często niebezpiecznych dla zdrowia. Specjaliści z branży profesjonalnego utrzymania czystości zgodnie twierdzą, że każda osoba podejmująca się tego typu zajęcia zarobkowego powinna posiadać kompetencje przynajmniej na podstawowym poziomie. Wszyscy wiemy, jaki jest stan faktyczny. Przecież nikt nie rodzi się sprzątaczem. I chociaż wielu z nas wydaje się, że sprzątać umie każdy, to czy na pewno? W swoim bestsellerze z 2011 roku Marie Kondo pisała: „Uważamy, że sprzątania nie trzeba się uczyć, że jest to czynność nabywana w sposób naturalny. Techniki gotowania oraz przepisy są przekazywane z pokolenia na pokolenie, natomiast nie przekazuje się tajemnej wiedzy o sprzątaniu (…). Większość z nas była łajana za nieporządek w pokoju, ale ilu z nas rodzice świadomie uczyli, jak sprzątać?”. Trudno się nie zgodzić z tym zdaniem.
Warto szkolić pracownika?
Co więc oznacza wiedza na podstawowym poziomie i jakie potrzeby faktycznie ma pracownik liniowy zatrudniony w firmie sprzątającej? Czy taka wiedza, tj. nabyta przez pracownika kompetencja, ma lub może mieć dobry wpływ na firmę jego pracodawcy? A jeśli tak, to jaki? I wreszcie, czy w takim razie warto szkolić pracownika?
Zacznijmy od stanu obecnego. Program szkoleń, przeprowadzanych nawet przez renomowane instytucje z branży, również te niezależne, niezwiązane z żadnym z producentów środków chemicznych czy narzędzi, bardzo często był niestety w swojej części niedostosowany do realnych potrzeb osoby wykonującej obowiązki pracownika liniowego. Nie chodzi o to, że treść tych szkoleń była błędna, lecz często zagadnienia wykraczały daleko poza potrzeby. W wyniku czego szkolenia te, abstrahując już od ich ceny jednostkowej, która również mogła mieć wpływ na efekt końcowy, okazywały się nie aż tak atrakcyjne, aby zmienić sytuację rynkową branży cleaningowej w Polsce.
Znajomość obszernej teorii to jedno. Prawda jest jednak taka, że praca w tej branży wymaga fizycznej znajomości stosowania podstawowych narzędzi, takich jak ścierka, mop, odkurzacz, myjka do okien, oraz bezpiecznego i skutecznego posługiwania się środkami chemicznymi czy chociażby savoir-vivre’u cleaningowego. To kluczowe podstawowe umiejętności wymagane u każdego pracownika czyszczącego powierzchnie, które umożliwiają mu efektywne działanie oraz zapewniają satysfakcję z wykonywanej pracy, a pracodawcy – efekt finansowy.
Niestety dotychczas konwencjonalne szkolenie pracownika wymagało wyłączenia go z pełnienia swoich obowiązków na minimum dwa dni. Dodatkowo pracodawca musiał zorganizować zastępstwo na jego miejsce oraz ponosił koszty jego transportu i noclegu. Nie ma się więc co dziwić, że firmy niechętnie podchodziły do gremialnego szkolenia kadry liniowej. Bo nawet jeśli weźmie się pod uwagę podnoszenie w ten sposób jakości swoich usług, to ostatecznie koszt, który musiał być poniesiony przez firmę, jest w tej branży trudny do odpracowania w krótkim czasie.
Wydawać by się mogło, że lepszym w takim przypadku pod wieloma względami krokiem jest inwestycja w menedżerów lub koordynatorów. Sfinansowanie im przez firmę szkoleń cleaningowych w nadziei, że wiedza zdobyta podczas takiego szkolenia trafi dalej do personelu liniowego, rzadko jednak odnosiło zamierzony skutek. Niestety tylko niewielka część z personelu zarządzającego zespołami bywa praktykami, a mnogość obowiązków administracyjnych, którymi te osoby są obarczane, sprawia bardzo często, że nie dzieje się tak, jak by tego sobie życzył pracodawca. Do tego nawet fakt bycia praktykiem nie czyni kogoś dobrym trenerem, który umie w sposób skuteczny przelać swoją wiedzę kaskadowo w dół hierarchii zarządzania. W efekcie niepraktykowana i niepowtarzana jak mantra wiedza zwyczajnie często przepada.
Firmy zatrudniające własnych trenerów to nadal rzadkość. Być może związane jest to z tym, że utworzenie stanowiska pracy trenera wewnętrznego wiąże się z ponoszeniem regularnych, wcale nie niskich kosztów wynagrodzenia, paliwa, noclegów etc. Wiele firm taki koszt uważa za nieprodukcyjny, więc zbędny. Prawdą jednak jest, że pozbawienie swojego zespołu szkoleń to po prostu fałszywa oszczędność. W dobie pandemii, w której niestety nadal jesteśmy, szkolenie personelu jeszcze bardziej zostało utrudnione lub czasami uniemożliwione. A zatem jak nauczyć własny personel sprzątania? Jak podnieść jego kwalifikacje, a tym samym jakość naszych usług? Bo obecnie to nie ilość, ale jakość zaczyna mieć coraz większe znaczenie – szczególnie w branży czystości. Dlatego od tego, jak bardzo wykwalifikowany i wartościowy personel będziemy zatrudniać, zależeć będzie to, jak dobrych i lojalnych klientów będziemy posiadać. Tezę tę już dawno temu postawił sławny ze swej skuteczności brytyjski biznesmen i miliarder Richard Branson, mówiąc: „Klienci nie są najważniejsi. Pracownicy są najważniejsi… Jeśli zadbasz o swoich pracowników, oni zatroszczą się o klientów”. Oczywiście zdanie to w jego przypadku mogło dotyczyć działu sprzedaży, obsługi klienta lub podobnych, ale czyż to nie personel liniowy często pierwszy wchodzi w interakcję z klientem? To on jest wizytówką firmy w obiekcie. Idąc śladami wspomnianego już Richarda Bransona, uważanego za wzór lidera, warto przytoczyć to, co napisał w swojej książce zatytułowanej „Like a Virgin. Czego nie nauczą Cię w szkole biznesu”. Ów miliarder opisał tam jeszcze dokładniej swoje podejście do pracowników: „Siłą są ludzie. To prawdziwy motor każdego biznesu.
Dobrzy ludzie nie tylko są kluczowi dla firmy, oni są firmą! (…) Ci z pierwszej linii mogą zadecydować o sukcesie albo porażce biznesu”. Szczególnie to ostatnie zdanie dobitnie pokazuje stan faktyczny również i naszej branży. Przecież rzadko kiedy to prezes czy dyrektor swoimi działaniami faktycznie odpowiadają za porażkę kontraktu. Pomijając aspekt ceny i przegranego cyklicznego przetargu, to w 90 przypadkach na 100 kontrakt jest tracony w wyniku niedociągnięć jakościowych czy w konsekwencji innych działań i zastrzeżeń do pracy personelu liniowego.
Postawmy na szkolenia online
Jak więc zadbać o nasz personel oraz podnieść jego kompetencje w tych niezwykle trudnych czasach? Być może z pomocą przyjdzie nam internet. Komputer, tablet czy smartfon przestały być urządzeniami zarezerwowanymi wyłącznie dla ludzi młodych czy dobrze sytuowanych. Większość osób po 60. roku życia potrafi już doskonale obsługiwać komunikatory, aby kontaktować się ze swoimi bliskimi. Poszukują też w przeglądarkach ciekawostek, ważnych dla nich informacji czy chociażby przepisów kulinarnych i prognozy pogody.
Może więc warto zwrócić uwagę na szkolenia online, tzw. e-learning? Rozwiązanie to w BHP czy innych branżach jest normą. Może czas, by zawitało do branży czystości? Takie rozwiązania są o wiele tańsze od szkoleń tradycyjnych, bardziej dostępne dla szerokiego grona odbiorców, a tym samym osiągalne zarówno dla małych firm, jak i korporacji na tym samym poziomie jakościowym.
To one mogą zmienić zasady gry, czyli zdecydowanie wpłynąć na poprawę jakości usług na rynku utrzymania czystości w Polsce. Niebawem też może okazać się, że wybór usługodawcy w tej branży nie będzie polegał już wyłącznie na porównaniu kilku ofert pod względem jednego wskaźnika: ceny.
Dodatkowe kryteria oceny ofert, takie jak forma zatrudnienia personelu, wykorzystywanie nowoczesnych urządzeń czyszczących czy proekologicznych technologii, to czynniki odgrywające coraz większą rolę podczas podejmowania decyzji przez zleceniodawców.
Dzięki staraniom Polskiej Izby Gospodarczej Czystości w zamówieniach publicznych można znaleźć już kryterium kompetencji personelu oddelegowanego do realizacji usługi w obiekcie. Odrobinę wolniej proces ten zachodzi w sektorze komercyjnym, ale również jest widoczny. Długie lata ciągłych zmian firm sprzątających zmęczyły już administratorów i właścicieli obiektów oraz właścicieli firm sprzątających. Ci ostatni są podwójnie zmęczeni ciągle trwającą rekrutacją, rotacją personelu i gaszeniem pożarów, czyli zapobieganiem sytuacjom kryzysowym.
Nieaktualne okazuje się myślenie, że należy za wszelką cenę minimalizować koszty i tym samym niejako rykoszetem rezygnować ze szkolenia personelu – między innymi dlatego, że nie warto wydawać dużych pieniędzy na pracowników, których przecież i tak za chwilę stracimy. Dlaczego to myślenie staje się nieaktualne? Od dawna wiadomo, że inwestowanie w poprawę kompetencji pracownika powoduje u niego podniesienie samooceny, tj. jego dowartościowanie. Jest więc duża szansa, że będąc bardziej zadowolonym z pracy, nie zwolni się on natychmiast, a my nie będziemy zmuszeni do szukania jego następcy. Jasne jest, że pracownik ten jednocześnie będzie dla firmy o wiele bardziej wartościowy, bo choćby efekt jego pracy będzie na wyższym poziomie jakościowym. A gdy doda się do tego prostego równania, miejmy nadzieję, przystępną cenę takiego cyfrowego szkolenia, wynik wydaje się jednoznacznie korzystny dla pracodawcy. Kiedy jednak rynek usług cleaningowych doczeka się profesjonalnego szkolenia w formie e-learningu? I co będzie, jeśli pozostając w strefie komfortu, nie zdecydujemy się z niego skorzystać, gdy taka szansa się nadarzy? Co będzie, jeśli konkurencja nas wyprzedzi pod tym względem? Odpowiedź jest jedna: rynek na pewno się nie zatrzyma!